Wydawać by się mogło, że w takich miejscach jak więzienie, getto, czy zsyłka nie ma prawa zaistnieć takie uczucie jak miłość. Że ludzie z czasów wojennych skupieni będą tylko na tym , aby po prostu przetrwać.
Ale natura ludzka za wszelką cenę chce przetrwać. I właśnie o takich ludziach jest ta książka, o takich dla ktorych przeżywanie miłości jest równie ważne jak walka o przeżycie. To piękne historie o miłości w obliczu wojy i na przekor wojnie.
Wzruszające opowieści o zwykłych ludziach, ale i tych , których znamy , bo są pisarzami, jak choćby Konstanty Ildefons Gałczyński i jego żona Natalia.
Choć książka ta, to wiele krotkich rozdziałów mówiących o różnych odcieniach miłości, to wzrusza bardzo. I może pozostaje niedosyt, bo gdy poznamy kochajacych się ludzi to opowieść już się kończy. Nie chodzi tu jednak o długie snucie historii, a raczej o zrozumienie czym dal tego pokolenia była druga osoba tuż obok, albo wręcz bardzo daleko, ale dla której warto było podjąć walkę o kolejny dzień.
W książce jest wiele czarno-białych zdjęć, pięknych, porywajacych serce, a na nich uśmiechnięci ludzie, pełni nadziei na lepsze jutro, mimo, że jest tak ciężko dziś.I czytać należy powoli, delektując się atmosferą tych dni i tych ludzi, z milością bez jutro ale z nadzieją na jutro.