Tytułowy bohater Aquila samozwańczo określił siebie jako stróża prawa i niczym pomieszanie Robin Hooda, Zorro i muszkieterów pilnuje, by nikomu nie działa się krzywda. Wspiera Piotra Korsaka i jego bliskich w odzyskaniu skradzionego majątku i skutecznie utrudnia notoryczne plany zemsty pewnego szlachcica, któremu wybitnie nie w smak, że zaginiony dziedzic powrócił. Piotr wpada w polityczny wir w burzliwych czasach, gdy król abdykował, a w Polsce rozpoczęła się wolna elekcja. Jak potoczą się losy bohaterów? Czy w końcu zapanuje ład i porządek, a Aquila zrzuci w końcu maskę i pokaże światu swoje oblicze?
Sięgając po tę książkę, miałam spore oczekiwania i nie ukrywam, czułam podekscytowanie, bowiem opis zapowiadał, że będzie to powieść przygodowo-historyczna z elementami awanturniczymi. I o ile sama forma rzeczywiście może podchodzić pod tę kategorię, niestety reszta mnie zawiodła. Największym minusem tej powieści jest styl i język, a przez to cały humor wydaje się być tworzony na siłę i niestety efekty są odwrotne od zamierzonych. Irytujące są również nagminne wstawki z łacińskimi sentencjami i wplatanie obcych słówek, w co drugim zdaniu dialogów. Umniejsza to komfort czytania, bo nie da się zachować ciągu skupienia, gdy co kilka zdań trzeba posiłkować się odnośnikami z wyjaśnieniem.
Autor zdecydowanie przygotował się merytorycznie do napisania tej powieści. Wiedza historyczna , znajomość ówczesnej kultury i politycznych zawiłości jest rzeczywiście imponująca i tutaj stawiam książce plusa. Sam pomysł na fabułę oceniam również na plus i naprawdę bardzo żałuję, że został on tak spłaszczony przez drętwy język i brak powieściowej lekkości. Podobnie jest z konstrukcją bohaterów. Postaci mają potencjał i gdyby zostały wykreowane bardziej wyraziście, można by polubić Piotra Pawła, jego brata, Andrzeja i inne osoby. To, że bohaterowie wykreowani są na zasadzie dobry-zły nawet mnie nie dziwi i w sumie pasuje do tego rodzaju opowieści, jednak toporność charakterów nie pozwala na zachowanie w pamięci któregokolwiek z nich. Dokładnie to samo odczucie mam w odniesieniu do intryg. Nie były one przemyślane, nie ma momentów zaskoczenia czy nagłych i szokujących zwrotów akcji, a to właśnie takie smaczki dodają treści atrakcyjności i wzbudzają ciekawość, co wydarzy się na kolejnych stronach.
Bardzo żałuję, że „Aquila” nie jest powieścią, którą zapamiętam. Choć pomysł ma potencjał, zbyt wiele w książce braków i niedociągnięć.
Myślę, że ocena 5/10 będzie sprawiedliwą notą.
Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.