Najpierw mój wzrok przyciągnęła wyrazista okładka i tytuł "Proroctwo pszczół". Znane jest - przypisywane Einsteinowi - twierdzenie, że kiedy zginie ostania pszczoła, ludzkość przetrwa jeszcze tylko cztery lata - jest ono zresztą zapisane jako motto przewodnie książki Bernarda Werbera. Fascynuje mnie życie pszczół, niepokoją zmiany klimatyczne i niszczycielska działalność człowieka, więc zaintrygowana tytułem poczytałam jeszcze recenzje i opinie, w których obiecywano mi wspaniałą lekturę, pełną fantazji związanej z podróżami w czasie, ale też naładowaną dużą dawką wiedzy naukowej. To drugie podziałało przyciągająco, na pierwsze chyba nieco przymknęłam oko. W sumie jednak nie tego się spodziewałam.
Chciałam więcej o pszczołach i więcej wizji przyszłości, może bardziej też coś o sposobach walki z degradacją naszej planety. Dostałam długie opowieści o szczegółach bitew w ramach wojen krzyżowych, które w takiej dawce były dla mnie męczące, mnóstwo dialogów, które w pewnym momencie też trochę mnie znużyły, generalnie zmęczyła mnie bardziej ta książka, niż zaintrygowała. Obiecywana w dużej dawce wiedza naukowa nie wykracza poza to, co jest mi doskonale znane, a nawet miałam pewien niedosyt. Historii za to zbyt wiele, w ramach nieustannych podróży w czasie bodaj raz tylko zaglądamy w przyszłość, natomiast połowa akcji dzieje się w czasach wojen krzyżowych - no cóż, zdecydowanie nie jestem fanką takich klimatów.
Główny bohater, profesor historii Rene Toledano, posiada umiejętność wprawiania siebie i innych w stan hipnozy regresyjnej, co umożliwia mu podróże w czasie. Ujrzawszy w czasie z jednej z podróży w przyszłość świat ginący w piekielnym upale, głodzie i pragnieniu, pogrążony w wojnie ogarniającej cały glob, szuka przyczyn tego stanu, a okazuje się nim wyginięcie pszczół. Wyniszczająca zmiana klimatu jest zarazem przyczyną zniszczenia pszczelej populacji. Okazuje się jednak, że istnieje jakiś sposób ma uratowanie planety, a zapisany jest w tajemniczym "proroctwie pszczół", spisanym niegdyś przez jednego z templariuszy. Korzystając więc z daru przenoszenia się w minione wieki, nasz bohater próbuje odnaleźć cenny wolumin z proroctwem. W akcję poszukiwawczą włączają się kolejne osoby. I tak przez 70% akcji książki co chwila skaczemy po różnych epokach, głównie zaglądając w czasy templariuszy i odbywając z nimi ich wyprawy. Nasz bohater nie jest przy tym jedynie biernym obserwatorem wydarzeń z przeszłości, bowiem wciela się w różne postaci, które jakoby były jego poprzednimi bytami. Dołącza do niego także jego przyjaciel, korzystając z nabytej umiejętności przenoszenia się w czasie i na własną rękę bierze udział w akcji poszukiwania zapisanego proroctwa. Czasem się spotykają i wzajemnie pomagają, czasem konkurują. W zasadzie mamy niemal światy równoległe, bo te przeskoki w czasie mają miejsce co chwila i w najprzeróżniejszych sytuacjach. W pewnym momencie przestało to być dla mnie atrakcyjne. Przy kolejnej migracji, kiedy Toledano ponownie ukrywa się w toalecie i siedząc na klapie sedesu wprawia się w trans - uśmiechnęłam się z politowaniem i westchnieniem znudzenia. Bo ileż można.
Jak więc mam podsumować moje wrażenia z lektury "Proroctwa pszczół"? Będzie to zapewne interesująca pozycja dla kogoś, kto chciałby dowiedzieć się czegokolwiek o tym, jak ważna jest rola pszczół w życiu na Ziemi i jak człowiek, dewastując środowisko, podcina gałąź, na której siedzi. Jest rzeczywiście sporo informacji o życiu tych pożytecznych owadów i o tym, co powoduje, że dramatycznie zmniejsza się ich populacja. No i jest sporo klimatów z czasów templariuszy. Dla mnie - książka przegadana, z dłużyznami, mało odkrywcza i niezbyt wciągająca. Nie wiem, czy - pomimo ciekawie brzmiących tytułów - sięgnę po inne książki Werbera...