Na początku lektury miałem wrażenie, że to książka o tym jak współcześni Rosjanie przeżywają i przepracowują zbrodnie stalinowskie, w których ucierpiała prawie każda rodzina. Bardzo często rodziny skazanych w latach 30. na '10 lat bez prawa korespondencji', co w praktyce oznaczało rozstrzelanie, nie pogodziły się ze śmiercią swoich bliskich, do końca wierząc, że kiedyś powrócą z łagrów. Na tym tle powstawały najbardziej fantastyczne teorie spiskowe, ktoś kogoś widział, w głuchej Syberii był ponoć jakiś tajny obóz, gdzie trzymano skazanych... A Rosjanie to nacja mająca szczególną słabość do teorii spiskowych, ci ludzie łatwo dają wiarę głuchym opowieściom, szeptankom, historii mówionej, jak w Afryce... Może jest to sposób na racjonalizację zbrodni stalinowskich, bo normalny człowiek nie był w stanie przyjąć i zaakceptować tego ogromu zła.
Zatem pierwsze wrażenie było takie, że książka mówi głównie o współczesnych Rosjanach niż o przeszłych. O ich niepewności co do własnej historii, o swoistym braku zakorzenienia.
Bardzo szybko autor jednak poszedł w innym kierunku: fantazja nagle stała się rzeczywistością obleczoną w realne kształty; to budziło mój bunt, bo historię stalinizmu znam nieźle, poza tym owa fantastyka wygląda mi na próbę wybielania zbrodni Stalina.
Autor pogrywa ostro z czytelnikiem: miesza rzeczywistość z fantazją, sceny niby realistyczne okazują się kompletnie wymyślone, rozdziały symboliczne czy wręcz oniryczne, mieszają się z fragmentami mocno osadzonymi w rzeczywistości. Kłania się tu Sorokin, ze swoją niesamowitą wyobraźnią, ale Bykow jakby gorszy jest. Poza tym łatwo się w narracji Bykowa pogubić; chociaż na końcu wyjaśnia wszystkie zagadki i wątki, to jakiś niedosyt pozostaje.
Poza tym książka propaguje mętną filozofię twierdzącą, że prawdziwa twardość wykuwa się w męce, kto przejdzie przez tortury, ten jest sprawdzony i swój, charakterystyczne są następujące cytaty: „prawa Imperium – też nigdy nie było, jako że jest ono pełne prawnych absurdów i sprzeczności, i jedynym jego celem we wszystkich epokach było maksymalne znęcanie się nad wszystkimi, gdyż w przeciwnym wypadku człowiek staje się meduzą bez kośćca” i dalej „Cel życia, prawdę, moralność – wszystko to osiągano nie poprzez praworządność, ale poprzez gotowość znoszenia tortur; jedynie na torturach można było poznać prawdę, wszystko inne ją tylko przesłaniało.” No cóż, dosyć okropna to ideologia, wschodnia jakaś i kompletnie mi obca.
Z drugiej strony rzecz cała jest świetnie napisana, styl Bykowa dobry, obrazowy, soczysty. W sumie wrażenia mam mieszane.