Materiał dowodowy. Szkice drugie recenzja

Roman Zimand „Materiał dowodowy. Szkice drugie”, czyli lektura, która drapie duszę

WYBÓR REDAKCJI
Autor: @Orestea ·6 minut
2023-03-17
1 komentarz
9 Polubień

„W Europie praktycznie z dylematem prawa do samostanowienia stykamy się nie wtedy, gdy mowa o Francuzach, Węgrach czy Ormianach, ale wtedy, gdy mowa o Korsyce, Galicji, Kraju Basków.[…] Nie potrafimy sformułować reguły, wedle której wolno by nam było powiedzieć, że Polacy, Norwegowie lub Japończycy są narodami i należy im się prawo do samostanowienia, natomiast (i tu można sobie wstawić dowolne przykłady) narodami nie są i prawo do samostanowienia im nie przysługuje.Źródło tych kłopotów zdaje się być następujące: mowa rzecz jasna o źródłach intelektualnych, a nie doraźnie politycznych”. [s.17]

„Materiał dowodowy. Szkice drugie” Roman Zimanda to z jednej strony lektura prosta, z drugiej zaś - niebywale trudna.

Ale po kolei. „Materiał dowodowy. Szkice drugie” to prywatne, zebrane i opublikowane późno zapiski socjologa, publicysty, krytyka literackiego i historyka literatury Romana Zimanda.
Zimand to jeden z tych prawie archetypicznych przedstawicieli swojego pokolenia: Żyd, pochodzący z tzw Kresów, którego ojciec został zabity przez sowietów, a on sam z matką zostali wywiezieni do Kazachstanu. Następnie autor na krótko dołącza do Armii Andersa, skąd odchodzi, bo zmusza go do tego antysemityzm jego kolegów. Po wyzwoleniu jest komunistą, mieszka we Wrocławiu. W 1956 jego żona i córka emigrują do Izraela. On zostaje.
Jako intelektualista próbuje sam dla siebie zrozumieć i siebie, i historię.

To jest właśnie punkt wyjściowy do „ „Materiału dowodowego. Szkiców drugich”. Ale jak to zrobić? Jak rozplątać taką sieć? Dramat historii, wojna, zesłanie, komunizm, bycie Żydem w Polsce? Jak połączyć tak różne, tak wydawałoby się nieprzystające do siebie fragmenty jednego ludzkiego losu?
Zimand starał się to robić poprzez serię zapisków, notowanych przemyśleń, za pomocą historycznej i osobistej autorefleksji.

Zimand-autor nakłada na siebie szeregi ograniczeń: unika rozwlekłości, sentymentalizmu, retorycznych ozdobników - jasno zresztą to definiuje od początku. To pomaga mu - tak przynajmniej podejrzewam - w uzyskaniu głębszego wglądu w siebie, w pilnowaniu bezwzględnej szczerości i klarowności układania myśli.

Pod tym względem „Materiał dowodowy” to prosta i przyjemna lektura.

„Od dawna nęka mnie pytanie: dlaczego piszę? Nie dlaczego piszą inni, bo to ich sprawa. Ale dlaczego piszę ja, który uważam, iż świat zalewa mętna, powodziowa fala zadrukowanego papieru, który lubię lasy, a nie lubię celulozy, który uważam pisanie za czynność bezwstydną, prawie jałową i na ogół pozbawioną sensu. […] Dla czynności pisania istnieje, być może, jedno usprawiedliwienie: to, że ma się coś ważnego do powiedzenia w sposób zrozumiały. Ale tego dowieść mogą jedynie teksty napisane, a i to po opublikowaniu. Jest więc pisanie, w najlepszym przypadku, ryzykiem podejmowanym samotnie”. [s. 27 i 28]

Nie ma przeintelektualizowania, w które czasem autorzy uciekają, kiedy piszą, by zaimponować innym. Kiedy pisze się dla samego siebie, w celu zrozumienia samego siebie, swoich wyborów życiowych i kontekstu historycznego - nie ma sensu na „spinkę”, na budowanie murów. I Zimand tego nie robi.
Prowadzi jasny, prosty wywód - bo pisze przecież dla siebie. Zadaje pytania fundamentalne; o prawo do samostanowienia, o polski antysemityzm i żydowski antypolonizm, o narody jako takie, o komunizm i działanie partii w PRL.

I ten poziom sprawia, że książka jest tak trudna.

„Współczesne stosunki polsko-żydowskie są emocjami w stanie czystym. 95% Polaków w życiu nie widziało na oczy żywego Żyda i jest to relacja doskonale zwrotna”. [s.33]


„Dzieciństwo spędziłem w świecie, w którym istnienie antysemityzmu było czymś w pewnym sensie normalnym. Ale był to też świat, który uznawał prawo do inności. Moi koledzy-chrześcijanie nigdy nie telefonowali domena w sobotę czy w święta żydowskie, podobnie jak ja nie dzwoniłem do nich w niedzielę, czy dniu Bożego Ciała. I widzę w tym dowód wzajemnego szacunku, a nie dyskryminacji”. [s. 196]

Jak widzicie na starcie - to duży temat. A raczej dwa duże tematy: antysemityzm i antypolonizm, oba często pojawiające się w jednym zdaniu, akapicie, jako swoiste uzupełnienie.
W swoich zapiskach Zimand nie dotyka jedynie historii koegzystencji różnych nacji. On zadaje pytania dotyczące języka: jak mówimy o ludziach, historii i procesach. Jaki ma to wpływ na nasze ich rozumienie i interpretację?

Co rozumiemy przez konkretne pojęcia czy zdania. Kiedy mówimy o konkretnych osobnikach należących do danej nacji, a kiedy o całej nacji, jako takiej? Kiedy i jak można generalizować? Jak używać kwantyfikatorów? Kiedy uogólnienie rani, a kiedy jest neutralne? To kilka z pytań, które zadawałam sobie śledząc rozważania autora.
To kilka pytań, które pokazały mi, ile pracy jeszcze muszę wykonać.

Pisanie o stosunkach polsko-żydowskich proste nigdy nie było, a teraz staje się istnym polem minowym. Ale Zimand pisał o nich ze szczególnej pozycji: polskiego Żyda, komunisty i intelektualisty, który zdecydował się na zostanie w Polsce. Jego zapiski czyta się trudno emocjonalnie, ponieważ jako czytelniczka wiem, jak niewiele się zmieniło, jak wiele kwestii nabrzmiewa coraz bardziej i jak budzą się na nowo stare demony.

Autor „Materiałów dowodowych. Szkiców drugich” zmarł w 1992. Jestem ciekawa, co znalazłoby się w jego zapiskach, gdyby przyszło mu żyć obecnie?


Wróćmy jednak do samych „Materiałów dowodowych”.

Szczególnie ciekawe były dla mnie zapiski Zimanda z jego podróży do Lwowa. Jedzie tam jako dorosły człowiek, naukowiec, w delegację. Widzi absurdy sowieckiej rzeczywistości, porównuje je z tymi, które spotyka w Polsce. Obserwuje z humorem, czasem z niecierpliwością. Ale przede wszystkim nakłada na to, co widzi współcześnie, siatkę własnej pamięci.

„Mógłbym więc podzielić moją pamięć. Na przykład: ogród botaniczny, Ruta, pokój śniadaniowy na rogu św. Mikołaja i … (Dulębianki?), służąca Mila, matura Heli, córki ciotki Róży z Żelatyna - to wszystko należy do Romanowicza. Potem jest ulica Kochanowskiego. A potem miejsce zmienia się w czas. Mobilizacja, oblężenie Lwowa,; z Jurkiem Mannheimen, który mieszkał na Zamojskiego pod dziesiątym, postanowiliśmy przedostać się do Gródka Jagiellońskiego, gdzie toczyła się bitwa z Niemcami, ale już na Batorego złapała nas jego matka i nieświadoma naszych planów zapędziła do kolejki po mięso. Budowanie barykad. Milczenie radia. 19 września”. [s.193]

Zimand chodzi swoimi własnymi śladami, tropami nastolatka, który dorastał i uczył się w Lwowie. Spotyka albo nie spotyka dawnych znajomych i przyjaciół. Pisze w wyobraźni listy, których nigdy nie wyśle w rzeczywistości. Widzi jak to, jakim był dzieckiem, gdzie dorastał, ukształtowało go, jako rosłego człowieka.
To piękna część jego podróży wewnętrznej. Taka nostalgiczna próba zrozumienia siebie i zmian, które się dokonały i w świecie i w autorze.

No jest jeszcze piękna, smakowita część poświęcona partii.

Tak, TEJ partii, dawno minionej, ale kiedyś dominującej.
Powiem tak: smakowite to, insiderskie - jakbyśmy dziś powiedzieli, przeanalizowane z tym samym brakiem sentymentów i z tą samą intelektualną jasnością, którą Zimand prezentuje we wcześniejszych zapiskach.

„[…] oficjalnym publicystom zdarza się niekiedy, iż zapędzą się nader daleko, co zresztą jest rezultatem nie ich odwagi, lecz po prostu niskiego poziomu teoretycznego”. [s.270]

Podsumowując: „Materiał dowodowy. Szkice drugie” Romana Zimanda - przeczytajcie, jeśli chcecie czegoś więcej niż pop-historia z drugiej ręki.

Dorzucę dwa kolejne powody, dla których - jeśli jesteś Czytelniczko/Czytelniku fanem historii najnowszej - warto sięgnąć po tę książkę.

Po pierwsze - jej język. Rzadko można czytać tak piękną, nieco już przestarzałą, ale cudownie klarowną i pięknie zbudowaną. Powoli tracimy zdolność takiego mówienia i pisania: jasno, ale z wyrafinowaniem. Czytanie jest przyjemnością i książka Zimanda przypomniała mi dlaczego tak jest. Nie ze względu na eskapistyczną przyjemność, ale na przyjemność estetyczną, wiążącą się z obcowaniem z pięknym językiem.

Po drugie - redakcja i przygotowanie pozycji. Dorota Siwicka, która wybrała i opracowała teksty, Jan Oleszek, który napisał posłowie, zespół redakcyjny - zasługują na wzmiankę i uznanie. Książkę wydało Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego.



Książkę przeczytałam dzieki portalowi nakanapie.pl

Moja ocena:

× 9 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Materiał dowodowy. Szkice drugie
Materiał dowodowy. Szkice drugie
Roman Zimand
9/10
Seria: JERZY GIEDROYC I...

Seria JERZY GIEDROYC I… to wspólne przedsięwzięcie Stowarzyszenia Instytut Literacki Kultura oraz Uniwersytetu Łódzkiego. Publikacje mają udostępniać i przybliżać historię oraz dorobek Instytutu Lite...

Komentarze
@almos
@almos · około rok temu
Bardzo dobra recenzja, książka do przeczytania.
× 2
@Orestea
@Orestea · około rok temu
dziękuję!
× 1
Materiał dowodowy. Szkice drugie
Materiał dowodowy. Szkice drugie
Roman Zimand
9/10
Seria: JERZY GIEDROYC I...
Seria JERZY GIEDROYC I… to wspólne przedsięwzięcie Stowarzyszenia Instytut Literacki Kultura oraz Uniwersytetu Łódzkiego. Publikacje mają udostępniać i przybliżać historię oraz dorobek Instytutu Lite...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

Myśl obiektywna oparta na faktach, która dotyczy problemów państwowych w obecnych czasach jest dość rzadko spotykana, a przyczyną tego są szeroko zakrojone interesy. Mało kto decyduje się na krytykę,...

@Grzechuczyta @Grzechuczyta

"Materiał dowodowy" Romana Zimanda powstał z ludzkiej potrzeby autora, by wyjaśnić sobie i innym problemy społeczne, z jakimi musiano zmierzyć się w Polsce w drugiej połowie XX wieku. Najpierw przemy...

@Nessi @Nessi

Pozostałe recenzje @Orestea

Ślachta
„Ślachta. Historie z podlasko-mazowieckiego pogranicza” Macieja Fałkowskiego, czyli jak polubić ślachtę

No dobrze, zacznę tak: wzięłam na długi weekend dwie książki. jedna nawet nie zasługuje na dwa tysiące znaków, druga okazała się zachwycająca. Ta druga to właśnie "Ślach...

Recenzja książki Ślachta
Wieczne igrzysko. Imię duszy
„Imię duszy” Jakuba Pawełka, czyli piekło, polityka i wielka cierpiętnica

Jakby to powiedzieć… chyba już kiedyś pisałam, w jednej z moich recenzji, że jest taka grupa książęk, które nazywam zwodniczymi albo podtrutymi. To takie pozycje, które ...

Recenzja książki Wieczne igrzysko. Imię duszy

Nowe recenzje

Skrzywdzona
Kołysanie kobry.
@Mania.ksiaz...:

„Poświęcenie kogoś dla własnego dobra to egoizm, choćbyśmy ubrali to w nie wiem jak piękne słówka. Życie żadnego człowi...

Recenzja książki Skrzywdzona
Mroczny kochanek
Kochamy wampiry! <3
@czarno.czer...:

Czy Bractwo Czarnego Sztyletu to seria książek poszukiwana przez nas już od kilku lat? Zgadza się Czy "Mroczny kochanek...

Recenzja książki Mroczny kochanek
Zbrodnia przed północą
Zbrodnia przed północą
@gabi_feliksik:

Uwielbiam książki, których akcja dzieje się w małych miasteczkach, skrywających swoje tajemnice, a Wy? Też na pewno się...

Recenzja książki Zbrodnia przed północą
© 2007 - 2024 nakanapie.pl