Avatar @g.sekala

Books Hunters

@g.sekala
60 obserwujących. 440 obserwowanych.
Kanapowicz od 12 miesięcy. Ostatnio tutaj około 6 godzin temu.
bookshuntersfamily
Napisz wiadomość
Obserwuj
60 obserwujących.
440 obserwowanych.
Kanapowicz od 12 miesięcy. Ostatnio tutaj około 6 godzin temu.
wtorek, 25 lipca 2023

ROZMOWA Z KAMILĄ BONDAROWICZ.

 

 

______________ KAMILA BONDAROWICZ ________________
 
Witaj Kamilo,
Yerbo Poczytalni się kłaniają, a zarazem kilka pytań mają
 
Nasze przywitanie nie jest bezpodstawne, gdyż sama swoją ostatnią książeczkę napisałaś w formie rymowanek. Czy to ciężka, czasochłonna praca czy może taka forma dla Ciebie to czysta przyjemność?
 
- Dzień dobry, witajcie! Co Wam powiem, posłuchajcie!
Pisanie bajek w rymowanej formie rzeczywiście może wydawać się trudną i żmudną pracą. Ja jednak od zawsze lubiłam pisać wiersze i krótkie rymowanki, a na co dzień często szukam rymów do przypadkowo usłyszanych słów. Zatem, pisanie wierszowanych treści jest dla mnie przyjemną, a wręcz naturalną czynnością. Gdy zaczynam myśleć o kolejnej historii do napisania, słowa w mojej głowie automatycznie układają się w rymy. Bardzo lubię rytm i harmonię w takich formach. Choć przyznaję, że niekiedy długo rozmyślam nad odpowiednim wyrazem i i staram się znaleźć do niego nieoczywisty rym.
 
W jakich okolicznościach narodził się pomysł na napisanie pierwszej książeczki dla dzieci? Czy obecny rynek wydawniczy książek dla najmłodszych miał na to wpływ?
 
- Moje bajki, a przynajmniej pomysły na nie, powstają nagle i nieoczekiwanie. To chyba jest właśnie natchnienie, ta słynna wena. Czasem inspiruje mnie jedno słowo, czasem cytat, a czasami ilustracja lub sytuacja, której byłam świadkiem. Tak rodzi się zarys historii, a później w moich myślach buduje się reszta fabuły. Nie piszę według żadnego planu czy schematu i często pierwszy pomysł ustępuje miejsca kolejnemu. Aktualny rynek wydawniczy zupełnie nie wpływa na to, co piszę. Myślę nawet, że trochę od niego odstaję, gdyż obecnie w cenie jest wartka akcja, nagłe zrywy zdarzeń, pozaziemskie moce itd. Mojej twórczości bliżej jest do bajek wyciszających, które kojarzą mi się z moim dzieciństwem. Wiem jednak, że i takie bajki są potrzebne i mają grono swoich odbiorców.
 
Jak wygląda rynek wydawniczy literatury dziecięcej w Polsce? Czy łatwo znaleźć jest wydawcę? Są otwarci na współpracę
nad książkami dla dzieci?
 
- Mimo alarmujących informacji, że poziom czytelnictwa spada, powstaje wiele nowych i interesujących książek, zarówno dla osób dorosłych, jak i dla dzieci. Ze swojego doświadczenia i obserwacji, mogę powiedzieć, że samych czytelników również nie brakuje. Konkurencja (w pozytywnym tego słowa znaczeniu) na rynku literatury dla dzieci jest duża i na pewno nie jest łatwo trafić do odbiorcy wśród gąszczu tylu ciekawych i atrakcyjnych pozycji wydawniczych. Sama czasami mam mętlik w głowie i najchętniej kupiłabym każdą książeczkę. Warto wtedy, wedle znanego wszystkim przysłowia, kierować się głównie treścią książki, a nie samą okładką.
Jeśli zaś chodzi o nawiązywanie współpracy z wydawnictwami, to cóż... Łatwo nie jest, szczególnie, gdy jest się debiutantem. Szukając wydawcy należy więc uzbroić się w cierpliwość i wierzyć w swój projekt.
 
Jako osoba pracująca z dziećmi posiadasz pewnie sporo informacji na ich temat- co jest teraz "modne" co "passe". Jak uważasz. Czy w dzisiejszych czasach książeczka ma szansę wygrać z różnymi elektronicznymi gadżetami?
 
- Oczywiście! Myślę, że książek na świecie i tematów, które się w nich podejmuje, jest tak wiele, że każde dziecko znajdzie coś dla siebie. Dużą rolę w zachęceniu dziecka do czytania i zaszczepienia w nim pasji do słowa pisanego (czytanego) mają do odegrania rodzice, dziadkowie, szkoła, najbliższe otoczenie. Szukanie z dziećmi takiej formy i tematyki, która będzie mu odpowiadała jest kluczowa. Nie zmuszajmy dziecka do czytania opowieści historycznych, jeśli woli fantasy, i na odwrót. Nie mówię tu oczywiście o szkolnych lekturach, to zupełnie inny temat. Warto natomiast zwracać uwagę dzieci na treści wartościowe, pozbawione przemocy i agresji, których dostatecznie wiele znajdujemy dzisiaj w mediach.
 
Czy masz wpływ na ilustracje w książęce czy dostajesz gotowy produkt, być może sama projektujesz grafikę?
 
- Och, bardzo chciałabym tworzyć samodzielnie ilustracje do swoich książek, jednak niestety nie zostałam obdarowana takim talentem. Myślę, że każdy autor pisząc swoje bajki, oczami wyobraźni widzi bohaterów i konkretne sceny. Osobiście staram się możliwie jak najlepiej przedstawić swoją wizję ilustratorowi, który zajmuje się moją bajką i niejako wspólnie tworzymy grafiki. Wiadomo, że nasze pomysły nie będą pokrywały się jeden do jednego, ale dobrze jest, aby znaleźć złoty środek. Nieraz bywa tak, że twardo stoję przy swojej koncepcji, innym razem, daję się przekonać sugestiom grafika. Współpraca i komunikacja są kluczowe i niezbędne, aby obie strony były zadowolone z efektu finalnego.
 
• Czy w przypadku książeczek dla dzieci - i w twoim przypadku- istnieje beta czytelnik? Kim On jest? Czy może jakiś malec?
 
- Hmmm... Tworząc historie myślę o bliskich mi dzieciach, które znam. Obserwuję je i staram się dostrzegać co im się podoba albo czego właśnie im brakuje, jaki mają temperament, jakie są ich zainteresowania. Nie jest to jednak nigdy konkretne dziecko. Nie mam też swojego „testera” wśród dzieci. Dostają one już gotową do czytania książkę. Natomiast pierwszymi czytelnikami i recenzentami są zawsze...moi Rodzice. To oni jako pierwsi mają okazję przeczytać to, co właśnie napisałam i wyrazić swoje opinie. Niektóre biorę pod uwagę, z niektórymi zaś absolutnie nie mogę się zgodzić, i zostaje po mojemu Ale to oni nieustannie mnie dopingują i motywują, a przede wszystkim wierzą we mnie. A to uskrzydla!
 
W „Klementynce na ratunek” serwujesz szereg podstawowych emocji, gdzie rodzina Klementynki sieje spustoszenie swoim ciągłym narzekaniem w mieście do którego się wprowadza. Czy w rzeczywistości również dzieci chłoną te negatywne emocje bardziej niż te pozytywne?
 
- Myślę, że my wszyscy, tak dorośli, jaki i dzieci, szybciej łapiemy negatywne emocje niż te pozytywne. Łatwiej jest narzekać, niż być wdzięcznymi. Łatwiej znajduje się wady niż zalety itd. Warto uświadomić sobie, że to od nas, dorosłych, zależy sposób w jaki nasze dzieci będą postrzegały świat. Zdecydowanie przyjemniej jest dostrzegać piękno i dobro, które nas otacza i czerpać z tego radość i siłę. Negatywne emocje są jak mrok, od którego przecież raczej uciekamy i z pewnością nie chcemy, aby nasze dzieci w nim tkwiły. Swoim przykładem musimy zatem popychać je w stronę jasności Zakończę tę wypowiedź słowami z „Klementynki...”: „... nie narzekaj i od marud też uciekaj!”.
 
Każdy z nas mile wspomina okres dzieciństwa kiedy to do poduszki czytała mama, tata, babcia. Jaka historia Tobie najbardziej zapadła w pamięć, która przywołuje wspomnienia ?
 
- Nie mam w pamięci konkretnej historii, ale bardzo lubiłam wiersze Jana Brzechwy i Ludwika Jerzego Kerna. Do tej pory mam książkę tego drugiego autora, którą podarował mi mój dziadek z okazji Dnia Dziecka, gdy miałam...8 lat. Czyli dawno temu Utwory ich autorstwa to majstersztyk! A treści wciąż mnie bawią i są ponadczasowe. Polecam wszystkim!
 
• Czy rozważałaś wydanie książki dla dzieci w wersji audiobooka lub słuchowiska?
 
- To moje marzenie, aby usłyszeć swoją bajkę w takiej formie. Jestem bardzo ciekawa interpretacji i oczywiście samego wykonania. Fragment „Klementynki...” czytanej przez lektora, Czarka Papaja, można usłyszeć na YouTube. Przyznam, może nieskromnie, że bardzo podoba mi się jego realizacja i przedstawienie tekstu. Własna bajka czytana przez inną osobę nabiera nowego kształtu. A dodatkowa oprawa muzyczna ubiera czytaną historię w nowe szaty. Bardzo przyjemne doświadczenie.
 
Na dniach ukaże się Twoja najnowsza książeczka, która jest przeznaczona również dla najmłodszych. A czy doczekamy się książki przeznaczonej dla starszych, a może dla dorosłego czytelnika?
 
- Uśmiecham się czytając to pytanie. Odpowiedź będzie wymijająca: nie wiem czy się doczekamy wydania takiej książki, ale napisania...
 
Czy czytelnictwo wśród dzieci znajduje się na zadowalającym poziomie? Czy namówienie dziecka do czytania to wyzwanie?
 
- Wspominałam już wcześniej, że rolą dorosłych jest budowanie w dzieciach pasji czytania. Jeśli dziecko nie przepada za samodzielnym czytaniem, może warto zacząć czytać wspólnie? Razem wybierać tytuły, a następnie czytać na głos kolejne fragmenty. Wzbudzona w dziecku ciekawość i chęć odkrycia „co dalej” być może skłoni je, aby samo sięgnęło po książkę. Naprawdę warto, aby dzieci więcej czytały, a niektóre w ogóle zaczęły czytać. Żadna gra czy film nie rozbudzi wyobraźni tak, jak zrobi to książka.
 
• W najnowszej książce przedstawiasz walkę dobra ze złem, gdzie wygrywa- ten pierwszy. W życiu niestety nie zawsze tak bywa. Czy jest jakiś temat, którego, z pedagogicznego punktu widzenia nie poruszyłabyś w książce?
 
- Szukam w myślach takiego tematu i chyba go nie znajduję. Często chcemy chronić nasze dzieci przed tzw. trudnymi tematami, oszczędzać ich emocje. Myślę jednak, że dzieci widzą i rozumieją więcej niż nam się wydaje. A jeśli akurat czegoś nie potrafią zrozumieć to tym bardziej jest to odpowiedni temat do rozmowy. Książka jest idealnym narzędziem do rozpoczęcia dyskusji z dziećmi czy nastolatkami. Poza tym, niekiedy to właśnie książka może nas wyręczyć w tłumaczeniu pewnych niewygodnych dla nas aspektów lub być zalążkiem do dialogu. Treść powinna być oczywiście dostosowana do wieku czytelnika, bo inaczej będziemy rozmawiać z trzylatkiem, inaczej z ośmiolatkiem, a jeszcze inaczej ze zbuntowanym nastolatkiem. Jednak każdy temat jest warty uwagi, jeśli tylko nas nurtuje i ciekawi.
 
• W którym przypadku stres był większy czy przy wydaniu "Klementynki" czy może przy "Ignasiu"?
 
- Proces wydawniczy obu książek był dla mnie źródłem dosyć sporego stresu, aczkolwiek w obu sytuacjach był inny. Przy pierwszej książce nie orientowałam się w poszczególnych etapach prac wydawniczych, byłam jak przysłowiowe „dziecko we mgle”. Przy „Ignacym...” denerwowałam się bardziej czy odbiór bajki będzie równie pozytywny jak „Klementynki...”, czy w swoim mniemaniu i w oczach czytelników będę trzymała ten sam "poziom". Przyznam, że przyjęcie książki przez dzieci jest ogromnie stresujące. Po pierwsze dlatego, że są one najbardziej szczerymi i bezlitosnymi krytykami, a po drugie dlatego, że po prostu, tak po ludzku chciałabym, aby historia była dla nich atrakcyjna i aby dotarło do nich przesłanie bajki.
 
Czy dobór imion dla głównych bohaterów to świadomy wybór czy może spontaniczna decyzja?
 
- O nie, imiona moich bohaterów z pewnością nie są kwestią przypadku. Długo myślę nad nazwami miejsc, w których dzieje się akcja, jak również, a raczej przede wszystkim, nad tym jak nazwać postaci. „Ignacy...” miał być na początku Kajtkiem, jednak postać, która malowała się w mojej głowie zupełnie nie pasowała do tego imienia. Ignacy okazał się idealny!
 
• Jesteśmy dopiero przed premierą "Ignasia pod żaglami" ale czy w głowie i w sercu Kamili Bondarowicz snują się plany na kolejne książeczki? Czy może tym razem coś dla dorosłych czytelników ?
 
- Na razie pozostanę w świecie poezji dziecięcej, gdyż tutaj czuję się póki co najlepiej. Głowa jest pełna pomysłów, zeszyt pełen rymów, a komputer pełen plików z tytułami kolejnych bajek. Choć przyznam, że obecnie myślę, nad książeczką nieco inną niż dotychczas, ale na pewno wypełnioną po brzegi rymami
 
• Czy w wolnym czasie wychodzisz ze strefy komfortu i sięgasz po inny gatunek jako czytelniczka by nie utknąć w świecie marzeń ?
 
- Może wyda się to Wam zabawne, a może nawet dziwne, ale Kamila Bondarowicz, autorka bajek dla dzieci, jako czytelniczka wybiera...kryminały i thrillery. Tak, tak, lubię rozwiązywać zagadki, dociekać motywów, doszukiwać się ukrytych w powieści szczegółów, które prowadzą do odkrycia prawdy i czuć dreszczyk emocji na plecach. Jeśli natomiast potrzebuję lżejszej lektury, to ostatnimi czasy chętnie wracam do powieści z lat, gdy byłam nastolatką. Zaczytywałam się wtedy w książkach Krystyny Siesickiej i Małgorzaty Musierowicz i w dalszym ciągu czytam je z przyjemnością. O ile łatwiejsze i bardziej kreatywne było życie, gdy internet, telewizja i telefony nie kradły naszej uwagi i czasu.
 
• Chętniej sięgasz po rodzimych polskich autorów czy jednak może zagranicznych?
 
- Zdecydowanie jestem książkową patriotką i najczęściej wybieram polskich autorów. Lubię, gdy akcja osadzona jest w realiach w miarę mi bliskich, z którymi mogę się po trosze utożsamiać. Poza tym, miło jest czytać imiona i nazwy miejsc, które wiem jak poprawnie wymówić.
 
Mamy środek lata, jak Kamila Bondarowicz planuje spędzić wymarzony odpoczynek czy już może masz to już za sobą i czas na powrót do codziennych obowiązków ?
 
- Mój wymarzony odpoczynek zazwyczaj datuję na wczesną jesień lub wiosnę. Najlepiej odpoczywam z daleka od tłumów i zdecydowanie daleko od upałów. Dlatego też marzy mi się wyprawa na Islandię w okresie raczej nieturystycznym.
 
Dziękuje za rozmowę „Yerbo Poczytalni”
________________________________________
KAMILA BONDAROWICZ
Od niemal 33 lat mieszkam w Szczecinie, a w zasadzie na skraju lasu w niewielkiej dzielnicy Szczecina. Z zawodu, ale i z zamiłowania jestem nauczycielem edukacji wczesnoszkolnej i pedagogiem szkolnym, a obecnie pracuję jako wychowawca w świetlicy środowiskowej. W pracy z dziećmi od zawsze stawiam na literaturę i zabawy językowe: staram się zachęcić uczniów do samodzielnego pisania wierszy i opowiadań – do wyrażania w ten sposób swoich emocji, przeżyć, oczekiwań, marzeń i zainteresowań.
 
Już wkrótce "Ignacy pod żaglami" Wydawnictwo Agrafka w pełnej odsłonie u „Yerbo Poczytalni”.
Zapraszamy również do zapoznania się z pierwszą książeczką
Kamili Bondarowicz.
„KLEMENTYNA NA RATUNEK”
WYDAWNICTWO Wfw Wydawnictwo
× 4
Komentarze

Archiwum

2024

2023

© 2007 - 2024 nakanapie.pl